Cel: Maroko. Plan: Setki kilometrów przejechanych na quadach. Darek „Honda Foreman” opowiada o swojej podróży z Marcinem „Yamaha Grizzly” po Maroku.
Maroko wyobrażałem sobie jako piaszczysty kraj lub hamadę kamiennej pustyni. Tymczasem Maroko jest niczym „Park jurajski” z zieloną i bujną przyrodą, ogromnymi kanionami i skałami.
Niespodziewane przyjęcie
Pewnego wieczoru nasz przewodnik Mariusz znalazł przyjemną miejscówkę w małej dolinie między górami, gdzie rozbiliśmy obóz. W pewnym momencie podszedł do nas starszy człowiek, przedstawił się i pokazał dokument ze zdjęciem. Z dużą grzecznością powiedział, że on jest odpowiedzialny za tą osadę i że cieszy się, że może nas gościć.
Rozpaliliśmy ognisko. Po kilku godzinach usłyszeliśmy ludzi wyłaniających się z ciemności. Był to gubernator prowincji z trzema urzędnikami. Chcieli zobaczyć nasze paszporty. Odnotowali, że tutaj byliśmy i poszli. To jednak nie koniec. Naszli nas też odświętnie ubrani ludzie, którzy wcześniej obserwowali nas ze wzgórza. Przynieśli oni drewno do ogniska i bębenki. Wszyscy patrzyliśmy, a oni stanęli obok siebie i zaczęli tańczyć i śpiewać w rytm bębenków.
Epizod z handlarzem haszyszu
Postanowiliśmy udać się w kierunku wielkich kanionów. Była noc, a my jechaliśmy, dosyć wolno, kamienistą i wąską drogą i wreszcie dojechaliśmy do miejsca, gdzie mieliśmy spędzić nocleg. Po drodze mijaliśmy jednak mnóstwo samochodów, które cały czas migały nam światłami. W pewnym momencie postanowiliśmy zatrzymać się, bo przecież jak każdy ci miga, to coś musi być na rzeczy
Z samochodu wyszedł starszy człowiek, bez zębów i wyciąga z kieszeni zawiniątko i je rozwija. Okazało się, że to haszysz. Ja podziękowałem i pojechałem dalej, ale zaczął nas gonić. Facet, jakby nigdy nic, dał mi to zawiniątko, a ja je przyjąłem. Powiedział, że gram kosztuje 10 dirhamów czyli jedno euro. Dałem mu 10 dirhamów, a on nie chciał pieniędzy, bo uznał to za prezent.
Komentarz do “Quady, Haszysz i Pustynia”
Fajna przygoda 🙂