W Polsce nawet nie toczy się dyskusja na temat legalizacji marihuany. Za to u naszych zachodnich sąsiadów, w Niemczech, nowy rząd od czasu do czasu ma nowe pomysły w kwestii legalizacji marihuany – apteki czy specjalistyczne sklepy, uprawa na własny użytek, górna granica THC od dwunastu procent, a może w ogóle nie legalizować?
Za to 6500 kilometrów dalej na południe, w rajskiej Tajlandii, władze już się tak nie pieszczą i idą na całość. Nastąpiła tam zmiana paradygmatu w zakresie konopi indyjskich – szybkość i konsekwencja, z jaką rząd akceptuje zmiany, a nie ją niszczy, powinna również zaimponować europejskim miłośnikom cannabisu.
Niedawno kraj ten jako pierwszy w Azji Południowo-Wschodniej podjął pierwsze kroki w kierunku legalizacji. Stosunkowo spokojny okres pandemii wykorzystano na wprowadzenie odpowiednich zmian w prawie. I to z sukcesem: wprawdzie handel i sprzedaż komercyjna pozostają do odwołania zakazane, to mimo to Tajowie mogą hodować niewielką liczbę roślin konopi indyjskich w swoim ogrodzie. Kto uprzednio powiadomi władze o swoim zamiarze i nie będzie zajmował się zbieraniem plonów, nie będzie już narażony na odpowiedzialność karną.
Ale to jeszcze nie wszystko! Podczas gdy w Polsce prawdopodobnie w ogóle nie będziemy nawet dyskutować o tym, czy uprawa konopi indyjskich na własną rękę może prowadzić do większej psychozy, rząd Tajlandii po prostu rozdaje milion roślin marihuany jako prezent dla ludności – aby uczcić legalizację! Tajlandzki minister zdrowia Anutin Charnvirakul wspomniał, że podarowane konopie indyjskie mogą być uprawiane i wykorzystywane jak domowe rośliny.